Cały poprzedni tydzień spędziłam w łóżku, targana okropną grypą. Głowa mi pękała, katar leciał ciurkiem, a kaszel rozsadzał od środka. Miałam taką myśl, że to się nigdy nie skończy. Ogólnie miałam okropne myśli. Jednak co jakiś czas podbiegał do mnie synek i się przytulał. Nie zwracał uwagi na moje rozczapierzone włosy i na chaos wokół. Dzięki jego przytulasom poczułam się bardzo szczęśliwa, mimo fatalnego stanu zdrowia. Doświadczyłam na własnej skórze, czym jest wdzięczność. Wystarczy jeden mały płatek śniegu, jeden drobny promień słońca, aby móc odczuwać wdzięczność. Nie potrzebujemy do tego całej gamy pozytywnych zdarzeń. Jestem wdzięczna mojemu małemu nauczycielowi życia. Dzięki niemu dojrzałam światełko w tunelu, pocieszenie w chorobie.